Okolice Góry Św. Anny
Zwykle spacery są dla nas bardzo przyjemne. Czasem jednak bywa, że część tej przyjemności coś odbiera. A to kończąca się znienacka droga, a to śmieci, a to rolnik, który zaorał znakowany szlak… Ale mimo to nie żałujemy nawet takich spacerów. A o jednym z nich napiszemy dzisiaj.
Ten spacer jest jednak nietypowy z jeszcze jednego powodu – postanowiliśmy go opisać w dwóch osobnych wpisach. Jedne wpis jest więc moim okiem, drugi – okiem Kasi. Zachęcam więc także do przeczytania jej wpisu.
Samą trasę planowałem już od dawna. Głównym powodem jej odwlekania był jednak problem ze znalezieniem miejsca, gdzie mogli byśmy zostawić samochód. Ostatecznie jednak znalazłem parking w Żyrowej, w pobliżu tamtejszego kościoła.
Początkowo ścieżka wiedzie znakowanym szlakiem pomiędzy polami. Wzdłuż szlaku, w odległości maksymalnie kilku metrów rosną drzewa i krzewy, dalej są już pola. Jednak te rośliny mogą niektórym utrudniać przejście szlaku. Jest on wprawdzie znakowany również jako szlak rowerowy, jednak początkującym rowerzystom mogą przeszkadzać gałęzie. Bardziej doświadczeni jednak bez problemu powinni sobie poradzić.
Po drodze mijamy pomnik ku pamięci kadeta Karola Chodkiewicza. Zmarł on w tej okolicy na skutek postrzału okrążony przez Niemców 21 maja 1921 roku. Zapewne nie był jedynym, który w tej okolicy poległ, ale ponieważ był hrabią, to jemu akurat pomnik postawiono.
Po minięciu wsi Oleszka poszliśmy dalej asfaltową drogą. Z oddali obserwowały nas sarny, jednak utrzymywały bezpieczną, ponad stumetrową odległość. Dalej nasza droga wiodła pod autostradą A4, a tuż po jej minięciu skręciliśmy w prawo w kierunku rezerwatu Ligota Dolna. Znaj drogowy z zakazem wjazdu informuje tu, że na drogę nie można wjeżdżać samochodami, traktorami, motocyklami ani nawet rowerami. Dopisane jest jednak, że można spacerować.
Jest to jedyny w naszym województwie rezerwat stepowy. Chroni się tu liczne gatunki roślin, zwierząt i grzybów, których są tutaj niezwykle licznie reprezentowane. Naliczono m.in. niemal 550 gatunków samych motyli, ale i cała reszta przyrody jest tutaj ciekawa. Aby zachować charakter tego miejsca, rezerwat podlega on ochronie czynnej i ewentualne krzewy lub drzewa, które zaczęły by rosnąć na jego terenie są wycinane.
Po przejściu przez rezerwat z trudem odnajdujemy dalszą drogę. Wiedzie ona pomiędzy drzewami i krzakami. Mijamy między innymi stare, zdewastowane tablice, które niegdyś informowały o ścieżce przyrodniczo-edukacyjnej. Dziś ścieżka jest ledwo widoczna i zapewne niezbyt licznie odwiedzana.
Po chwili docieramy do zamkniętej już kopalni wapienia. Dawniej pozyskiwano stąd tę skałę i wypalano w pobliskim piecu. Warto wejść na niewielkie wzgórze na środku i podziwiać stąd widoki. Tu też zrobiliśmy sobie pierwszy odpoczynek tego dnia.
Po zejściu poszliśmy w kierunku dawnego pieca, w którym dawniej wypalano wapień. Piec funkcjonował do 1934 roku. Swoją obecną nazwę – Ikar – oraz charakterystyczną płaskorzeźbę zyskał jednak dopiero kilka lat później dzięki niemieckiej szkole szybowcowej, która znajdowała się w tej okolicy przed wojną. Początkujący lotnicy często startowali ze wzgórka za piecem (tego samego, o którym wspominałem w poprzednim akapicie). Ów Ikar jest więc symbolem niemieckiej paramilitarnej organizacji lotniczej Nationalsozialistisches Fliegerkorps. Pod samym wizerunkiem Ikara możemy jeszcze dostrzec oznaczenie S.M. 1938. Nie ma oficjalnych informacji, co to oznacza, jednak lokalne legendy mówią, że w tym właśnie roku o piec rozbił się jeden z uczniów tej szkoły.
Po obejściu pomnika chcieliśmy najkrótszą drogą udać się dalej w kierunku rezerwatu Biesiec. Niestety wszystkie ścieżki, które sprawdziliśmy okazywały się być ślepymi. Niekiedy dochodziliśmy ledwie kilka metrów od docelowej drogi, jednak było to kilka metrów stromej skarpy i gęstych kraków. Ostatecznie więc musieliśmy wrócić do asfaltowej drogi do Ligoty Dolnej i stamtąd udać się w kierunku kolejnego rezerwatu.
To chyba najbardziej malowniczy fragment drogi. Z jednej strony pola, a nieco dalej lasy, z drugiej, tuż przy drodze, las liściasty, który jesienią nabiera szczególnie ciekawych barw. Sama droga jest zaś szeroka i wygodna.
Tuż przed rezerwatem Biesiec natrafiamy na kolejną tablicę informującą nas ścieżce przyrodniczo-edukacyjnej skupiającej się głównie na geologii okolicy. Tablica jest umiejscowiona jednak kilka metrów od drogi, a dojście do niej możliwe jest tylko przedzierając się przez trawy i niskie krzewy, wśród których są m.in. jeżyny i pokrzywy.
Sama okolica rezerwatu Biesiec jest jednak bardzo ciekawa i przyjemna i z pewnością kiedyś tu jeszcze wrócimy. Stąd idziemy dalej ścieżką, której dotyczyła wspomniana wcześniej tablica. Przechodzimy przez autostradę mostem i idziemy w dół drogą, która powinna wyjść gdzieś pomiędzy wsią Oleszka a kolejnym rezerwatem na naszej drodze – Lesiskiem.
Tu jednak trafia się nam niemiła niespodzianka. Szliśmy przez las znakowaną ścieżką edukacyjną. Fakt, znakowania od dawna nie były odnawiane, jednak ścieżka nadal znajduje się w przewodnikach. Niestety po wyjściu z lasu ścieżka nagle się urywa. Według mapy powinna skręcić w lewo i iść dalej pomiędzy lasem a polem. Tymczasem jednak droga jest zaorana i obsiana. Trudno jednak mieć pretensje do rolnika – zgodnie z mapą katastralną są to grunty orne, więc ktoś je zaorał. Pretensje natomiast miał bym do osób, które wyznaczały ścieżkę, że tego nie sprawdziły. Pewnie jak zwykle dotacje i dofinansowany projekt się skończyły, to i dalsze zainteresowanie ścieżką się skończyło.
Mimo to poszliśmy dalej skrajem lasu i pola uważając, by nie zniszczyć upraw. Tu znów trafiliśmy kolejne oznakowania ścieżki. Nasz plan zakładał, że w tym miejscu zboczymy w las i udamy się przez rezerwat Lesisko w kierunku ruin folwarku. Początkowo wszystko wskazywało na to, że problemów nie będzie, jednak po chwili jedyna droga skręcała w górę wracając w stronę autostrady. Według naszych map skrajem pomiędzy polem i lasem powinna również być ścieżka, choć nie była ona już w żaden sposób oficjalnie znakowana. Niestety mimo kilku prób i rosnącej frustracji spowodowanej zapewne bardziej zmęczeniem niż okolicą nie udało nam się dotrzeć do celu. Kilka razy za to trafialiśmy na płot lub inną przeszkodę.
Ostatecznie wróciliśmy wiec na ścieżkę edukacyjną, którą dotarliśmy aż do drogi pomiędzy Żyrową i Oleszką – tę samą, którą zaczynaliśmy naszą wędrówkę.
Według planu powinniśmy jeszcze odwiedzić ruiny folwarku, a jeśli by nam sił i chęci starczyło, również pałac Hrabiów von Gaschin (a raczej park przy pałacu, bo sam pałac jest obecnie remontowany i nie jest dostępny do zwiedzania). Jednak głód i zmęczenie wygrały z ciekawością i wróciliśmy do domu.
Na koniec przypomnę jeszcze raz, że trasę tę opisała także Kasia, zachęcam więc także do przeczytania jej opisu ma naszej stronie.
Jeśli masz jakieś uwagi odnośnie tego tekstu lub po prostu ci się on podoba, zostaw komentarz. Chętnie dowiemy się, co inni o tym myślą oraz co możemy poprawić w przyszłości.
Niestety ze względu na ilość spamu wpisywanego w przez różne boty komentarze są moderowane.
Zapraszamy także do polubienia nas w serwisie Facebook, dzięki temu będziesz zawsze na bieżąco z nowymi wpisami.