Tarnica z Wołosatego przez Rozsypaniec i Halicz

Tarnica to jeden z głównych szczytów Bieszczadów – najwyższy po polskiej stronie i jeden z popularniejszych. Warto jednak wejść na nią nieco okrężną drogą.

Bieszczady to nasze ulubione miejsce do spędzania urlopu. Byliśmy tam już kilkukrotnie i z pewnością nie raz jeszcze będziemy. Postanowiliśmy więc opisać kilka ciekawszych tras i miejsc, a tym opisem naszej trasy z maja 2019 roku rozpoczynamy cykl poświęcony właśnie Bieszczadom.

Map loading, please wait ...

Naszą trasę rozpoczęliśmy w Wołosatem. To niewielka wioska, z której prowadzi niebieski szlak na Tarnicę – najkrótsza i najszybsza droga na ten szczyt. Można tam jednak dotrzeć także szlakiem czerwonym – dłuższym, ale łagodniejszym. Można w ten sposób utworzyć pętlę, dzięki czemu na górę wchodzimy inną drogą, niż z niej schodzimy, a co za tym idzie możemy podziwiać inne widoki.

Trasę można przejść w obie strony. My zdecydowaliśmy się iść najpierw szlakiem czerwonym, a wracać niebieskim. Jest to droga nieco wolniejsza, ale łagodniejsza, a przy naszej mieszczańskiej kondycji to ważne. W prawdzie prawie całą drogę idziemy pod górkę, ale łagodniejszą. Po za tym w ten sposób najpierw odwiedzamy niższe szczyty, z których, przynajmniej w teorii, jest mniej ciekawy widok (choć nadal wspaniały), a potem na każdym kolejnym wzniesieniu jest jeszcze lepiej. W drugą stronę te same wspaniałe widoki nie robiły by już aż takiego wrażenia, gdy już wcześniej widzieliśmy najlepsze.

Samochód zostawiliśmy na początku Wołosatego. Jest tu kilka sporych parkingów, więc przeważnie są na nich wolne miejsca, przynajmniej rano, kiedy przyjeżdżamy na szlak. Teoretycznie jeszcze dalej, pod koniec wsi, tuż przy granicy parku narodowego, jest jeszcze jeden parking, jednak jest malutki, więc nawet poza sezonem ciężko na nim znaleźć wolne miejsce.

Drzewa w dolinie Wołosatki.

Początkowo szlak prowadzi wzdłuż Wołosatki asfaltową drogą, która po krótkim czasie zmienia się w szutrową. Przez pierwszych kilka kilometrów idziemy przez las. W dolinie strumienia możemy oglądać stare, często porośnięte mchem i porostami drzewa, którym nie przeszkadza wylewająca okresowo woda.

Swoją drogą, jeśli chodzi o nazewnictwo mała jest tu różnorodność. Obok wsi Wołosate mamy strumień Wołosatczyk który wpada do nieco wiekszej Wołosatki, ta zaś po połączeniu się z Ustrzykach Górnych z Rzeczycą zmienia nazwę na Wołosaty.

Wracając jednak do naszego spaceru. Dalej prowadził nas niezwykły przewodnik – zając szarak. Pojawiał się na ścieżce kilkukrotnie. Zapewne było to kilka różnych zajęcy, jednak woleliśmy wyobrażać siebie, że jest to jeden, który pokazuje nam drogę i prowadzi nas w górę, ku coraz lepszym widokom.

Nasz przewodnik – Szarak

Po około 8 km marszu doszliśmy do Przełęczy Bukowskiej. Stąd rozpościera się wspaniały widok na dolinę Sanu i dalej, na Ukraińską stronę Bieszczadów. Można powiedzieć, że to tu zaczyna się widokowa część spaceru, choć niższa część przez las jest również ciekawa. W tym miejscu postanowiliśmy chwilę odpocząć. Znajduje się tutaj wiata, pod którą można schronić się przed deszczem lub palącym słońcem.

Dalej nasza droga skręcała prowadząc najpierw na Rozsypaniec, później na Halicz. Droga miejscami jest stroma, jednak nie tak bardzo, by stwarzać problemy. Warto jednak co chwilę zatrzymywać się i rozglądać, bo we wszystkie strony są stąd wspaniałe widoki. Na szczycie na Haliczu można odpocząć chwilę na jednej z kilku ławeczek.

Widok z drogi, nieopodal Rozsypańca

Dalej droga wiedzie nieco w dół czasami drogą bardziej kamienistą, czasami udeptaną ziemią. Roślinność jest tu niska, więc z każdym krokiem można podziwiać wspaniałe widoki. Po jakiś czasie docieramy do Przełęczy Goprowskiej. Tu szlak czerwony, którym szliśmy, łączy się z niebieskim, który prowadzi przez Bukowe Berdo, by tam rozwidlić się pozwalając dalej żółtym szlakiem zejść w stronę Mucznego bądź dalej niebieskim do drogi pomiędzy wsiami Bereżki i Pszczeliny, która jest częścią Wielkiej Pętli Bieszczadzkiej.

Widok z drogi, nieopodal Halicza

My jednak, po odpoczynku pod wiatą na przełęczy udaliśmy się w górę, by dotrzeć na Tarnicę – najwyższy szczyt polskich Bieszczadów. Tu, pod wielkim, stalowym krzyżem dominującym nad okolicą mogliśmy usiąść i podziwiać widoki. Choć chcieliśmy zostać tu nieco dłużej, zimny wiatr zmusił nas do zejścia z góry w stronę samochodu. Z zadumy nad pięknem gór co chwilę wybijał nas też lód odrywający się z krzyża i spadający nieopodal nas.

Tarnica – widok w kierunku wchodnio-południowym

Droga z Tarnicy w sporej części prowadzi schodami bądź udeptaną ziemią – niebieskim szlakiem w stronę Wołosatego. Ponieważ jest to jeden z najpopularniejszych szlaków w Bieszczadach, na sporej części ogrodzona jest barierkami, które mają turystom pokazywać, żeby nie zbaczać ze szlaku. Pamiętajmy, że choć codziennie przechodzi tędy wiele osób, jest to część parku narodowego, a więc miejsca, w którym przyroda jest pod ochroną i zbaczanie ze szlaku jest zabronione. Choć droga ze szczytu do wsi ma ledwie około 4 km, jest dość męcząca m.in. właśnie ze względu na liczne schody. Pamiętajmy jednak, że nie są to piękne, miejskie schody, a seria belek w poprzek drogi, a ich celem jest tak na prawdę ograniczanie osuwania się ziemi. Bez nich w miejscach niezabezpieczonych roślinnością (każde źdźbło trawy jest tutaj rozdeptywane przez turystów) ziemia po każdym deszczu spływała by w dół tworząc w miejscu szlaku nieprzyjemny i nienaturalny wąwóz.

Widok z Tarnicy w kierunku południowo-zachodnim
Widok z drogi z Tarnicy w kierunku południowo-zachodnim

Podczas zejścia zatrzymywaliśmy się jeszcze kilkukrotnie, by podziwiać rozpoczynający się zachód słońca tworzący niezwykłe kolory podświetlające niebo i wspaniałą grę świateł zboczach gór, gdy te są częściowo oświetlone czerwonym światłem słońca, a częściowo już leżą w mroku.

Cała trasa miała niemal 20 km długości. Według map powinna zająć około 6 i pół godziny, jednak nam zajęła około 12 ze względu na wolniejszy marsz i częste postoje. Na tak pięknej trasie nie warto jednak biec naprzód – warto zatrzymać się, rozejrzeć wokół, wziąć głęboki oddech i podziwiać Bieszczady.

Podoba ci się? Udostępnij stronę

Jeśli masz jakieś uwagi odnośnie tego tekstu lub po prostu ci się on podoba, zostaw komentarz. Chętnie dowiemy się, co inni o tym myślą oraz co możemy poprawić w przyszłości.
Niestety ze względu na ilość spamu wpisywanego w przez różne boty komentarze są moderowane.

Zapraszamy także do polubienia nas w serwisie Facebook, dzięki temu będziesz zawsze na bieżąco z nowymi wpisami.

Możesz również polubić…